3 maja 2015

Muzea Watykańskie

Weekendowy wyjazd do Rzymu to taki bonus w moich tegorocznych planach wyjazdowych. A jeszcze większym bonusem było towarzystwo mojej Mamuśki! Ze Staruszkiem dzielnie podróżowałam 2 lata temu koleją transyberyjską nad Bajkał, a w zeszłym roku był ze mną i Robciem na tripie bałtyckim (Kopenhadze, Malmo i Wolin). Znając jego zamiłowanie do historii spodziewałam się, że to właśnie on będzie chciał lecieć z nami do Rzymu. Jednak tym razem na wyjazd zdecydowała się Mamuśka, robiąc mi tym samym ogromną niespodziankę. Jej wielkość może podkreślić fakt, że ostatni wyjazd mojej Mamuśki miał miejsce aż 5 lat temu!!! :))

Gdybym nie poczytała pochlebnych opinii o Muzeach Watykańskich, pewnie bym go w ogóle nie uwzględniła w planach. Dziś muszę przyznać, że to były jedne z lepszych zwiedzonych przeze mnie muzeów. Ilość i jakość eksponatów robi wrażenie! Dorzucając do tego powierzchnię budynków, jaką zajmują muzea, nie ma opcji by ze zwiedzaniem wyrobić się szybko. Nam wystarczyły 4 h, ale co lepsi koneserzy sztuki mogą siedzieć tam i cały dzień.  



Jedyną właściwą opcją dostania się do muzeów jest zakup biletów przez internet. W przeciwnym razie trzeba stać w 500-metrowej kolejce. Gdy mijaliśmy tych wszystkich ludków wierzyć mi się nie chciało, że aż TYLE osób nie robi wcześniej researchu w necie.





Zwiedzanie rozpoczęliśmy od Muzeum Etruskiego, gdzie przypomniałam sobie jak wyglądają prawdziwe starocie :) Wierzę, że kiedyś będzie lepszy klimat polityczny i Egipt stanie otworem. Takie mumie z chęcią zobaczyłabym w naturalnym środowisku! Oczywiście bez wojska za plecami..





W muzeum Chiaramonti zebrano rzeźby antyczne. Jest ich prawie 3.000. Jednak to, co zapada w pamięć to liście figowe przykrywające większość męskich falusów. Kilku papieży miało misję odcinania fiutków, dzięki czemu część z nich wciąż może walać się po watykańskich magazynach. Na miejsce przyrodzenia pojawiał się listek :)








Złota kula znajdująca się na Dziedzińcu Pinii już z okna przykuła moją uwagę. Składa się z dwóch sfer - zewnętrzna ruchoma symbolizująca Ziemię i wewnętrzna, nieruchoma mająca symbolizować kościół jako jądro wszystkiego. Autor: Arnaldo Pomodoro.





Przechodzenie z jednej do drugiej sali muzeów wiąże się często z tym, że zaraz za przekroczeniem progu nasza głowa kieruje się w górę lub w dół. A czasem, ze względu na nagromadzenie dzieł, stara się po prostu ogarnąć wzrokowo wszystko i jakoś zapoznać z kolejnym pomieszczeniem. Nie sposób nie zwrócić uwagi na te wszystkie piękne sufity i mozaikowe podłogi.









Galeria Map - coś co zdecydowanie trafia w mój gust :)) Taka mapa jest piękna, oczywiście malowana, ma ogromny rozmiar, a jego przedstawione detale powalają dokładnością. I takich map jest cały korytarz!









Słynne watykańskie schody dwubiegowe są fajnym zakończeniem zwiedzania, bo prowadzą prosto do wyjścia. Miły akcent, ale w mojej opinii poznańskie w Okrąglaku są fajniejsze. Bo trzybiegowe i w zupełnie innym klimacie! :)



Na koniec może jeszcze słówko o słynnej Kaplicy Sykstyńskiej czy freskach Rafaela Santi, Michała Anioła itd. Ani jedno, ani drugie mnie nie powaliło. Zdjęć kaplicy nie ma, bo nie lubię pstrykać spod pachy jak jest zakaz. Ludzi dużo, za dużo. Ciężko wczuć się też w atmosferę miejsca, bo przypomina to spęd bydła. I raczej szybko chce się uciekać. Freski zdecydowanie lepiej wypadają na obrazkach w necie niż w rzeczywistości. Ale lepiej jedźcie się przekonać sami ;)  

2 komentarze:

  1. to głupie co powiem, ale nie spodziewałam się, że te muzea są aż na takim wypasie. teraz za mało pamiętam ze studiów, żeby je docenić na innym poziomie niż "no ładne", ale już w luwrze spodobało mi się po prostu: przebywanie w imponujących wnętrzach, "chłonięcie atmosfery" razem z tłumami, niespieszne przechadzanie się bez spiny, obserwowanie ludzi. całość doświadczenia, nie rozbita na konkretne eksponaty.
    w ogóle to ciekawe, że to raczej ja się nudzę bardziej, bo coś tam kojarzę jednak z historii - niż tomek. tomek jako tabula rasa jest autentycznie zainteresowany i chłonie więcej wiedzy przez to. wstyd na mnie.

    OdpowiedzUsuń
  2. W Luwrze mnie jeszcze nie widzieli, więc pewna nie jestem, ale wydaje mi się, że jeżeli tak odbierasz jego zwiedzanie, to jest szansa, że watykańskie by Ci podeszły (ale złożone zdanie mi wyszło!). Chłonąć jest tam co, bo to co na fotach to mała garstka tych wnętrz. Dużo, bardzo dużo trzeba przejść. Już po powrocie doszłam do tego, że większość budynków w Watykanie to właśnie muzea. Co do chłonięcia wiedzy, to mi się marzy bycie taką tabula rasą. Ja niestety sporo pamiętam ze szkół czy studiów (no chyba, że coś totalnie do mnie nie przemawiało jak np. gleboznawstwo) i mam problem z tym, że zupełnie inaczej sobie wyobrażam wiele rzeczy i później, jak dojdzie do styczności na żywo, to mam cholerny rozstrzał między tym, jak coś sobie wyobrażałam coś wiele lat, a jak to wygląda w rzeczywistości, że tracę sens w całą edukację. Jak kiedyś dorobię się jakiegoś bąbla, to będę planowała wyjazdy pod kątem przerabianego w szkołach materiału.

    OdpowiedzUsuń


architektura (8) art (6) bieganie (2) Bułgaria (2) Chorwacja (1) Czechy (6) Dania (2) Deutschland (9) dolnośląskie (20) dziwy (2) Estonia (1) etno (2) event (9) film (5) Francja (7) góry (34) Grudziądz (16) Gruzja (6) Islandia (11) jesień (12) kajak (2) Karkonosze (5) koty (8) kuchnia (3) kujawsko-pomorskie (18) lato (8) Litwa (1) lubelskie (1) Łotwa (1) łódzkie (1) majówka (8) małopolskie (9) Maroko (14) mazowieckie (5) narty (10) okolice Poznania (5) party (2) PKP (2) podlaskie (12) pomorskie (7) Portugalia (14) Poznań (43) R. (20) rodzinka (6) Rosja (24) rower (17) rozkminki (9) Rumunia (3) samo życie (42) Słowenia (1) sport (10) szkolenia (1) Szwecja (1) śląskie (1) świętokrzyskie (6) Tatry (6) Toruń (3) UK (10) Ukraina (2) warmińsko-mazurskie (3) wielkopolskie (7) wiosna (8) Włochy (6) zachodniopomorskie (2) zamki (6) zima (16) zwierzaki (7)

Obserwatorzy