31 sierpnia 2014

Hamburg

Hamburg był pierwszym celem małego sierpniowego tripa. Z wielu miejsc, które planowałam zobaczyć, widziałam zaledwie kilka. Nie ma jak chwilę przed wyjazdem, wcześnie rano znaleźć flaka. Nie ma też co liczyć, że w święto o 6 rano w Poznaniu znajdzie się czynną wulkanizację. Można za to zrobić jak Robcio. Dzwonić do każdego zakładu wulkanizacyjnego w sąsiedztwie zjazdu z A2, obudzić właściciela i liczyć, że nie ogarnie, że dziś ma wolne :) Udało się tak z gościem z Rzepina. Nasze szczęście, że był honorowy i jak się umówił, to słowa dotrzymał.

Gdy już w wreszcie dotarliśmy do Hamburga czasu było nie wiele. Zwiedzania Miniatur Wunderlandu nie mogłam sobie odpuścić. Zrezygnować za to musiałam z wielu innych miejsc, które mam nadzieję nie zawiodą mnie następnym razem, gdy będę jechać w odwiedziny do cioci w Lubece. Hamburg szybko podbił moje serducho. Praktycznie od samego wjazdu do miasta, zobaczeniu wielkiego jeziora Alster i masy uśmiechniętych Niemców. Od razu aktywowało sie pozytywne nastawienie. Tym większy jest mój żal, że tak mało czasu mogliśmy poświecić na spacer po mieście. 

Moment, kiedy w Polsce na szeroką skalę będą miały miejsca takie rewitalizacje jak w Niemczech, będzie dla mnie wielką radością. Póki jednak pozostaje to w sferze marzeń, pozostaje mi wzdychać i piać zachwyty nad dokonaniami naszego zachodniego sąsiada. Wyspa Spichrzów (Speicherstadt) to ogromny zespół spichrzów, gdzie obok starych, odrestaurowanych budynków z XVIII i XIX w. stoją zupełnie nówki sztuki. Nowa zabudowa tworzy nowoczesną dzielnicę miasta - Hafencity, w której docelowo, do połowy 2020 r., utworzone mają zostać 40 tys. miejsca pracy i mieszkania dla 12 tys. osób. Całość robi niesamowite wrażenie i daje do myślenia nad niemieckim rozmachem.


Hamburg


























28 sierpnia 2014

Migawki #4

Upalno-burzowa lato za nami. U mnie bez większego urlopu. Za to z małymi przyjemnościami. Jedną z nich, taki cud-miód widoczek na Wartę i Ostrów Tumski, dostałam w nagrodę za konieczność wstania do pracy o 4.30 w pewien gorący lipcowy poranek. 


Grillowań było kilka. Wszystkie na wyjazdach, za to zawsze z boczkowymi zawijasami. Tłuste, ale genialne w smaku.


Lato (i pewnie nadchodząca dużymi krokami jesień) to dla mnie nadrabianie zaległości. Mam wrażenie, że na rozpoczętą w marcu podyplomówkę z architektury krajobrazu muszę się uczyć więcej niż za czasów beztroskiego studiowania dwóch kierunków równolegle. Poza tym rozwijam umiejętności rysowania na potegę. Nie da się ukryć, że do wprawy jeszcze daleko. Dzieci w przedszkolu rysują lepiej :) 


Moje imieninowe kwiaty od współpracowników :))))) 


Rudolfik. W lipcu były jego ostatnie dni w naszym przybytku. Nie chciał się rudasek zaaklimatyzować, tęskinił do kociego raju u mojej Mamuśki, przez ponad 2 miechy non stop miauczał pod drzwiami wejściowymi, więc w końcu wywalczył swój powrót do Grudziądza na stałe. 


Gotowe do użycia miejsce relaxu balkonowego.


Czechy, Praga, widok na Wełtawę. Jeden weekend spędza się na łajbie w botelu...


... to 2 tygodnie później śpi się w PRLu. Noclegi za 30 zł + 5 zł dopłaty za pokój z tarasem. Takie ceny już rzadko gdzie w PL. Jeśli szukacie takiego klimatu lub wolicie piękne, czyściutkie jeziorko do kąpieli, to polecam Powidz! Wschodnia Wielkopolska, na północ od Słupcy. Warto!



9 sierpnia anno domini 2014 r. przechodzi do historii. Po prawie 7 latach odbyło się zapoznanie naszych rodziców. Planowałam to na ślubie, ale Robcio się ugiął i zabraliśmy jego rodziców na małą wycieczkę do Grudziądza. Było zwiedzanie...


pozowanie do zdjęć...


odwiedziny Rudolfa...


pożarcie całej tarty malinowej w wykonaniu jednej osoby...


małe grillo-imprezowanie...


oraz spacery po leśnych włościach i ruinach.




Długi sierpniowy weekend był genialny. Przedłużony o 3 dni urlopu i spędzony w Polsce, Niemczech, Danii, Szwecji, na promie i znów w Polsce. Rozpoczął się przyjazdem Staruszka, którego zabraliśmy na koncercik do KontenerART. Chłopaki z Lord & the Liar nawet dawali radę!






Następnego dnia, po małej awarii, ruszyliśmy do Niemczech. Zwiedzanie Hamburga, wizyta u cioci i w reszcie najważniejszy punkt naszego wyjazdu: ślub Asi i Patryka (pozdrówki!). Genialny ślub. Lepszy niż wszystkie polskie wesela razem wzięte. Bawiliśmy się wyśmienicie! :)




A po weselu kierunek Kopenhaga, gdzie ceny pokazały nam, że jesteśmy biednymi Polaczkami i musimy wpieprzać kabanosy... 


Ale o tym tripie wkrótce :)

architektura (8) art (6) bieganie (2) Bułgaria (2) Chorwacja (1) Czechy (6) Dania (2) Deutschland (9) dolnośląskie (20) dziwy (2) Estonia (1) etno (2) event (9) film (5) Francja (7) góry (34) Grudziądz (16) Gruzja (6) Islandia (11) jesień (12) kajak (2) Karkonosze (5) koty (8) kuchnia (3) kujawsko-pomorskie (18) lato (8) Litwa (1) lubelskie (1) Łotwa (1) łódzkie (1) majówka (8) małopolskie (9) Maroko (14) mazowieckie (5) narty (10) okolice Poznania (5) party (2) PKP (2) podlaskie (12) pomorskie (7) Portugalia (14) Poznań (43) R. (20) rodzinka (6) Rosja (24) rower (17) rozkminki (9) Rumunia (3) samo życie (42) Słowenia (1) sport (10) szkolenia (1) Szwecja (1) śląskie (1) świętokrzyskie (6) Tatry (6) Toruń (3) UK (10) Ukraina (2) warmińsko-mazurskie (3) wielkopolskie (7) wiosna (8) Włochy (6) zachodniopomorskie (2) zamki (6) zima (16) zwierzaki (7)

Obserwatorzy