16 lutego 2015

Warszawa

Przed wylotem do Gruzji mieliśmy półtora dnia do zagospodarowania w Warszawie. Tym razem zima w stolicy okazała się łaskawa. Nie było śniegu, zimna czy błota. Nasze warszawskie friendsy ugościły nas jak zwykle znakomicie i zabrały tam, gdzie jeszcze nie byliśmy :) 

W taki oto sposób w sobotni poranek trafiliśmy do Soho. Gdyby nie neony, pewnie byłabym zawiedzona. To one zdobią to miejsce i zachęcają do zwiedzania (krótkie, ale zawsze). Budynki fajne, ale puste. Oznaki życia znaleźliśmy tylko w restuaracji, gdzie na 1 klienta przypada 50 kelnerów. Dodatkowego plusa mogę dać Soho za fotogeniczność. Gdybym Robcio był jakimś faszionistą, to miałby foty z ekstra tłem. Jednak na wyjazdy, zawsze zdobi go ta sama, wciąż niezniszczalna kurtka Marmota. No i pindrzyć się do obiektywu nie bardzo ma ochotę...


6 lutego 2015

Gruzja: słowo wstępu + Gruzińska Droga Wojenna

Jak ugryźć Gruzję? Im więcej wyczytałam, tym mniej wiedziałam. Mając zaledwie tydzień biłam się z myślami, w którym kierunku ruszyć. Swenetia? Kachetia? Borżomi? a może popularne Kazbegi? Tylko Tbilisi było obowiązkowe. W końcu postanowiłam nie walczyć z czasem i się w Gruzji polenić. Zobaczyć kilka miejsc, ale być z tego zadowolona. Ponadto bardzo się cieszę, że udało mi się odespać wcześniejsze tygodnie zapieprzu :)))

Po Gruzji spodziewałam się tylko wschodniego klimat. I go zdecydowanie dostałam. Tyle tylko, że w wersji super nice, jaką kiedykolwiek indziej nie doświadczyłam. Rosjanie i Ukraińcy w gościnności zdecydowanie przegrywają z Gruzinami. Już na fejsiku (klikać i follować!) wspominałam, że rząd gruziński przywitał nas butelką wina. Kontrola paszportowa na lotnisku, dajesz paszport, dostajesz uśmiech i wino. Czy nie piękny sposób na promocję kraju? Ale było wiele innych miłych sytuacji. Generalnie każdy zapytany pomaga jak może, kasują za Was bilety w busikach, darują pieczywo, częstują tym, co mają i co najlepsze próbują nawiązać kontakt nawet jak widzą, że totalnie nie pojemaju, co mówią. Znasz rosyjski = jesteś wygrany. Nie znasz, bardzo tego żałujesz.

Dogadać można się oczywiście wszędzie. Po angielsku śmigają młodzi, starsi znają podstawowe słowa i też coś zrozumieją. Dorzucając do tego rosyjskie słówka takie jak: skolka, adin, dwa, da, niet itp. jesteś w stanie ogarnąć na serio chyba wszystko. 

Ale do rzeczy. Co zrobiliśmy w Gruzji? W skórcie:
1. Kutaisi - przylecieliśmy i odlecieliśmy, posmakowaliśmy czaczy (gruzińska wóda), dostarczyliśmy pewnemu Gruzinowi dokumenty do pracy w PL, odkryliśmy świetną piekarnię, poznaliśmy grupę polskich alpinistów, kilku Gruzinów, przeszliśmy miasto z buta, udzieliliśmy pierwszego w życiu wywiadu.
2. Tbilisi - nachodziliśmy się stromymi uliczkami, poznaliśmy Matkę Gruzję, najedliśmy się w kultowej jadłodajni Racha, pozwiedzaliśmy kościoły, przeszliśmy most podpaskę, podglądaliśmy życie wielkomiejskie.
3. Gruzińska Droga Wojenna - przejechaliśmy, podziwialiśmy widoki, tunele i organizację ruchu,
4. Kazbegi - zobaczyliśmy Kazbek, kupiliśmy 5-litrowy baniak domowego wina, wdreptaliśmy na górkę z pocztówkowym kościółkiem,
5. Mccheta - uprawialiśmy kościołozwiedzanie, poznaliśmy Funfla, najedliśmy się i wyspaliśmy.

Na początek pojedziemy widoczkami czyli Gruzińska Droga Wojenna. To taka trasa z Tbilisi prosto na północ do Rosji. Kiedyś miejsce walk, obecnie uważana za jedną z najważniejszych atrakcji turystycznych Gruzji. Na jej końcu, tuż przed granicą jest wioska Kazbegi. Szczerze: dupy nie urywa. Górskie widoki zawsze cieszą oko, więc trasa mija dość przyjemnie. Co ciekawe w środku stycznia śniegu wcale tak wiele nie było. Gdy czytałam jakieś relacje, to momentami powątpiewałam czy tam jechać, bo co jak zasypie drogę? Jednak nic z tych rzeczy. Najwięcej śniegu w rejonie Gudauri, jednym z trzech kurortów narciarskich w Gruzji. W innych miejscach mniej, dlatego pierwszego dnia byłam ciutek zawiedziona. Robcio się uszkodził przed wyjazdem, więc w Gudauri nie testowaliśmy tras. Ale wyglądało dość ciekawie. Minusem ośrodka są wysokie ceny noclegów, więc zdecydowanie warto poszukać kwaterę w sąsiednich miejscowościach. 


1 lutego 2015

Masyw Śnieżnika #3

Po przerwie urlopowej, powoli zabieram się do roboty :) Zanim Gruzja doczeka swojej premiery, skończyć trzeba noworoczny wyjazd w Kotlinę Kłodzką. Na szczęście dla mnie i dla Was to już ostatni post z tej serii :)

Trzeci dzień w Masywie Śnieżnika był wyjątkowy. Powód główny: mój zielony ogr Robcio skończył 30 lat!! A ja z uśmiechem na twarzy do bólu zadawałam pytania: "jak się czujesz staruszku?" 



architektura (8) art (6) bieganie (2) Bułgaria (2) Chorwacja (1) Czechy (6) Dania (2) Deutschland (9) dolnośląskie (20) dziwy (2) Estonia (1) etno (2) event (9) film (5) Francja (7) góry (34) Grudziądz (16) Gruzja (6) Islandia (11) jesień (12) kajak (2) Karkonosze (5) koty (8) kuchnia (3) kujawsko-pomorskie (18) lato (8) Litwa (1) lubelskie (1) Łotwa (1) łódzkie (1) majówka (8) małopolskie (9) Maroko (14) mazowieckie (5) narty (10) okolice Poznania (5) party (2) PKP (2) podlaskie (12) pomorskie (7) Portugalia (14) Poznań (43) R. (20) rodzinka (6) Rosja (24) rower (17) rozkminki (9) Rumunia (3) samo życie (42) Słowenia (1) sport (10) szkolenia (1) Szwecja (1) śląskie (1) świętokrzyskie (6) Tatry (6) Toruń (3) UK (10) Ukraina (2) warmińsko-mazurskie (3) wielkopolskie (7) wiosna (8) Włochy (6) zachodniopomorskie (2) zamki (6) zima (16) zwierzaki (7)

Obserwatorzy