Ostatni weekend spędziłam w Pradze, gdzie z okazji 10-lecia dorosłości zaszalałam i do mojej podróżniczej listy noclegów dorzuciłam botel. Pod tą cudną nazwą kryje się hotel na statku. W myśl zasady "raz się żyje" szastnęłam trochę większą kasą niż zazwyczaj i cieszyłam się jak dziecko pokojem 2-osobowym z łazienką i śniadankiem dnia następnego. Standard wykończenia nie był pierwszej młodości, co dawało trochę klimaciku. Jedynym minusem było robactwo, które po zmroku ciągnęło do światła i ochoczo próbowało ładować się do naszej kajuty. Generalnie całkiem fajna opcja, z której ochoczo korzystali przede wszystkim Niemcy.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
architektura
(8)
art
(6)
bieganie
(2)
Bułgaria
(2)
Chorwacja
(1)
Czechy
(6)
Dania
(2)
Deutschland
(9)
dolnośląskie
(20)
dziwy
(2)
Estonia
(1)
etno
(2)
event
(9)
film
(5)
Francja
(7)
góry
(34)
Grudziądz
(16)
Gruzja
(6)
Islandia
(11)
jesień
(12)
kajak
(2)
Karkonosze
(5)
koty
(8)
kuchnia
(3)
kujawsko-pomorskie
(18)
lato
(8)
Litwa
(1)
lubelskie
(1)
Łotwa
(1)
łódzkie
(1)
majówka
(8)
małopolskie
(9)
Maroko
(14)
mazowieckie
(5)
narty
(10)
okolice Poznania
(5)
party
(2)
PKP
(2)
podlaskie
(12)
pomorskie
(7)
Portugalia
(14)
Poznań
(43)
R.
(20)
rodzinka
(6)
Rosja
(24)
rower
(17)
rozkminki
(9)
Rumunia
(3)
samo życie
(42)
Słowenia
(1)
sport
(10)
szkolenia
(1)
Szwecja
(1)
śląskie
(1)
świętokrzyskie
(6)
Tatry
(6)
Toruń
(3)
UK
(10)
Ukraina
(2)
warmińsko-mazurskie
(3)
wielkopolskie
(7)
wiosna
(8)
Włochy
(6)
zachodniopomorskie
(2)
zamki
(6)
zima
(16)
zwierzaki
(7)
Archiwum bloga
-
►
2015
(42)
- ► października (3)
-
►
2013
(92)
- ► października (10)
-
►
2012
(44)
- ► października (6)
-
►
2011
(23)
- ► października (11)
-
►
2010
(22)
- ► października (3)
Ale fajnie! Tylko ja zawsze myślałam, że taki hotel nazywa się wodotel - tak jak ten w Szczecinie naprzeciwko dworca. :)
OdpowiedzUsuńI wszystkiego najlepszego z okazji urodzin! :)
Dziękuję! :)
Usuń