Po ostatnim miesiącu wiem, że nie każde studia podyplomowe to ściema. Praca, a po niej ślęczenie po kilka godzin dziennie nad projektami to mój sposób na przesiedzenie czerwca w domu. Może łatwiej byłoby gdybym miała jakieś podstawy ze znajomości roślin, ale nie miałam. Podyplomówka z architektury krajobrazu na Uniwersytecie Przyrodniczym w Poznaniu to sporo pracy. Bardzo ciekawej i bardzo wymagającej. Nadal mam kilka rzeczy w plecy, ale już jestem na dobrej drodze i widzę światełko w tunelu :) Nie ukrywam, że wraz z ostatnim zjazdem w tym semestrze odsapnęłam i powoli zaczynam znów żyć beztrosko, wymyślając sobie ciekawsze rzeczy do zrobienia. Będzie miało to pewnie swoje odzwierciedlenie na blogu :) Żeby jednak moje zmagania nie uleciały w pamięci, dziś kilka moich prac z rysunku! Nie są to dzieła kalibru mojej Mamuśki, ale pocieszam się, że to dopiero początek... :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
architektura
(8)
art
(6)
bieganie
(2)
Bułgaria
(2)
Chorwacja
(1)
Czechy
(6)
Dania
(2)
Deutschland
(9)
dolnośląskie
(20)
dziwy
(2)
Estonia
(1)
etno
(2)
event
(9)
film
(5)
Francja
(7)
góry
(34)
Grudziądz
(16)
Gruzja
(6)
Islandia
(11)
jesień
(12)
kajak
(2)
Karkonosze
(5)
koty
(8)
kuchnia
(3)
kujawsko-pomorskie
(18)
lato
(8)
Litwa
(1)
lubelskie
(1)
Łotwa
(1)
łódzkie
(1)
majówka
(8)
małopolskie
(9)
Maroko
(14)
mazowieckie
(5)
narty
(10)
okolice Poznania
(5)
party
(2)
PKP
(2)
podlaskie
(12)
pomorskie
(7)
Portugalia
(14)
Poznań
(43)
R.
(20)
rodzinka
(6)
Rosja
(24)
rower
(17)
rozkminki
(9)
Rumunia
(3)
samo życie
(42)
Słowenia
(1)
sport
(10)
szkolenia
(1)
Szwecja
(1)
śląskie
(1)
świętokrzyskie
(6)
Tatry
(6)
Toruń
(3)
UK
(10)
Ukraina
(2)
warmińsko-mazurskie
(3)
wielkopolskie
(7)
wiosna
(8)
Włochy
(6)
zachodniopomorskie
(2)
zamki
(6)
zima
(16)
zwierzaki
(7)
Archiwum bloga
-
►
2015
(42)
- ► października (3)
-
►
2013
(92)
- ► października (10)
-
►
2012
(44)
- ► października (6)
-
►
2011
(23)
- ► października (11)
-
►
2010
(22)
- ► października (3)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz