25 listopada 2015

Islandia #10 - Ciepła rzeka

Jest takie miasteczko na Islandii, które słynie z tego, że ma ciepłą rzekę. Nazywa się Hveragerði, a jej okolica to obszar intensywnej działalności geotermalnej. W miasteczku znajduje się park geotermalny, ale nie ma w nim nic ciekawego. Nie traćcie czasu i pieniędzy. Można sobie tam co najwyżej w kociołku zagotować jajko na wędce (taka atrakcja dla turystów), ale po co? Skoro po prawdziwą magię trzeba udać się kawałek drogi dalej. Jedzie się na  północny kraniec miejscowości, a później przez godzinkę drepcze do Gufudalsvöllur. Wikipedia donosi, ze po polsku jest to Dolina Pary. I jak dla mnie jedyne miejsce warte uwagi, które nie będziecie chcieli opuszczać. 

Na kąpiel w ciepłej rzece udaliśmy się o 23 w nocy, więc już zmęczona dreptałam po czerwonej, glinianej ziemi pokonując kolejne pagórki z nadzieją, że może internety się mylą i nie trzeba iść tam godziny. Trzeba, dokładnie 1 godzinę i 5 minut. Później pojawiają się kłęby pary, trochę kociołków błotnych, no i jest rzeka, która paruje. Kąpielisko w ciepłej rzece jest na samym końcu. Kiedy pojawią się drewniane kładki i kilka przebieralni, to na bank jesteś we właściwym miejscu.  

Teraz trzeba zrzucić w ślad za innymi turystami trekkingowe łaszki i wskoczyć do rzeki. Im wyżej biegu rzeki, tym cieplej. W najdalszym miejscu rzeka jest prawie jak wrzątek. Trzeba potestować różne miejsca w rzece i odnaleźć swój komfort cieplny. Niby łatwe, ale radzę być dobrym obserwatorem. Te najlepsze miejscówki, często w specjalnie utworzonych z kamieni basenikach, są zajęte. Sprytem trzeba je zdobyć. Rozsiąść się obok i liczyć, że komuś innemu nie do końca będzie pasować Twoje towarzystwo.  Czasem dłużej, czasem krócej, ale działa. Sprawdzone!  

Po godzinnej kąpieli czuć się można jak po dobrej, mocnej saunie. Jednak różnica jest spora. Nie siedzi się w małym, drewnianym, zamkniętym pomieszczeniu, a na otwartej przestrzeni, dookoła rośnie trawa i widać góry. Czysta natura, świetne doświadczenie. Bardzo polecam :)  








21 listopada 2015

Bella Skyway Festival

Z końca jesieni pora przenieść się na koniec lata. Wylądowaliśmy w Toruniu na festiwalu, w którym chciałam uczestniczyć od kiedy się zorientowałam, że taki jest i to blisko mojej rodzinnej miejscowości. Bella Skyway Festival mający na celu prezentację sztuki światła odbywa się od 2009 roku, wyrobił sobie już rozgłos, a uzyskana nagroda Polskiej Organizacji Turystycznej za Najlepszy Produkt Turystyczny 2014 r., spowodowała, że tegoroczna edycja musiała wypełnić toruńską starówkę po brzegi. Już sam dojazd do hotelu zaserwował dobre pół godziny stania w korku. Później było przemieszczanie się w znacznym ścisku i momentami trzeba było wykazać się sporą wytrzymałością fizyczną i psychiczną :) Co fajnego udało mi się zobaczyć podczas festiwalu? Nie wszystko, ale wystarczająco by chcieć tam jeszcze kiedyś przyjechać. Niektóre instalacje podobały się bardziej, inne mniej, a do części nie dotarliśmy. Moim numerem jeden okazał się pokaz wideomappingu na budynku Collegium Maximum UMK, dzięki któremu jego fasada zmieniała się na tysiące sposobów w czasie kilkuminutowego pokazu. Ciekawe były też podświetlane chmurki. :)







11 listopada 2015

Isle of Skye

Wieczorem dojeżdżamy na wyspę Skye. Nocleg mamy w Kyleakin - pierwszej miejscowości po przejeździe przez most. Żeby zobaczyć jak najwięcej wyspy przed powrotem do Glasgow, planowanym w połowie następnego dnia, szybko idziemy spać. Zdarza się cud (łóżko z nami nie wygrało) i już przed świtem wsuwając kanapki z Tesco oczekujemy na spektakl zwany wschodem słońca :)




Gdy Szkoci ze Skye jadą do pracy, my jedziemy zwiedzać ich wyspę. Pierwsze godziny mijają nam w pięknym słońcu. Miękkie światło wzmacnia soczysty kolor żółtych traw, które są dla mnie (zaraz po wrzosowiskach) drugim hitem tego wyjazdu. Na trasie znajduje się kilka punktów postojowych, więc z wielką radością pstrykam fotki. Mogłabym łapać po 30 ujęć tego samego zbocza z różnych, niewiele się różniących perspektyw, ale znudzony Robert jasno daje znać, że czas nam ucieka..




Dojeżdżamy do Portree. To największe miasto na wyspie, które słynie chyba tylko z tego, że ma kolorowe domki nad zatoką. Zawsze coś, ale nie na tyle, żeby tracić czas na dłuższe spacery :) Pstryk, pstryk i już jesteśmy na drodze A855 w kierunku Staffin. Plan mam tylko jeden - objechać półwysp Trotternish, ten wychodzący najbardziej na północ, uznawany za bardzo malowniczy.



Najważniejszą atrakcję na półwyspie jest skaliste, pochodzenia wulkanicznego wzgórze Storr, u podnóża którego zostawić można auto i wyruszyć na wspinaczkę. Nie robimy całej trasy na najwyższy szczyt Storr, ale dochodzimy do najsłynniejszego ostańca - Old Man of Storr. Rozciągające się widoki zadawalają moje oczy :)











Po powrocie do parkingu (2,5 h później) okazuje się, że pogoda zamierza zmienić się w prawdziwie szkocką. Nie marnujemy czasu i jedziemy dalej na północ, zatrzymując się co chwilę przy kolejnych atrakcjach. Rytm podróży wyznaczały nam pojawiające się co kilka km parkingi. Z fajnych miejsc na wspomnienie zasługuje wodospadzik Mealt Falls spadający z klifów Kilt Rocks. Zdecydowanie wyróżniał się on spośród innych zielono-łąkowo-klifowo-wzgórzowych widoczków :) 











To by było na tyle Szkocji. Jeśli chodzi o informacje praktyczne, to nie mam się czym dzielić. Nie weszłam w posiadanie magicznych sztuczek na tanią Szkocję, więc ponowie apel z ostatniego posta: wiecie jak, dajcie znać :) 

6 listopada 2015

Szkocka złota jesień

Przed wyjazdem do Szkocji martwiłam się tylko o pogodę. W tym roku jestem jednak wielką szczęściara. Wygrałam pogodę na Islandię, wygrałam też na Szkocję. W Szkocji padało nam pół dnia. Akurat te pół dnia pod koniec pobytu, w którym wracaliśmy do Glasgow. Straciłam więc tylko możliwość zrobienia kolejnej setki fotek z widoczkami.

Jechaliśmy totalnie nieprzygotowani merytorycznie. Na ostatnią chwilę kupiłam przewodnik i w samolocie planowałam trasę pomiędzy wcześniej zarezerwowanymi noclegami. Jak nie sprawdza się odległości na google maps, to nagle Szkocja okazuje się wielka. Tak wielka, że sporo czasu spędziliśmy w drodze. Robert twierdzi, że był to nasz najbardziej nieprzygotowany wyjazd. Dużo jeżdżenia, a do tego było cholernie drogo. Jednak jest tam tyle atrakcji, że z chęcią poznam sposób na tanie zwiedzanie Szkocji od doświadczonych w tej materii :)

Po szkockiej krainie poruszaliśmy się wielkim Fordem Focusem, którym nie tak wcale łatwo było się zmieścić na wąskich drogach. Psikusem były murki w skrajni jezdni. Dla osób posiadających o wiele mniejsze auto (cytrynka, rocznik 97) i niewprawionych w ruchu lewostronnym, prowadzenie tego auta nie było takie proste i przyjemne. Na szczęście samochodu nie rozbiliśmy. Poszła tylko szyba, ale do tego przydało się ubezpieczenie :)

Będąc za granicą zawsze zastanawiam się, co bym robiła, gdyby dane było mi tam mieszkać (plan emigracji nigdy nam nie wyszedł). W przypadku Szkocji weekendy spędzałabym nad czystymi jeziorami, dreptając po górach czy zwiedzając zamki. Z resztą ilość najróżniejszych możliwości wydaje się tam nieskończona. Gdybym lubiła whiskey, to pewnie odwiedzałabym destylarnie.

Co mi się podobało? Tradycyjnie brak szpetnych reklam i rozpełzającego się wszędzie urbanistycznego syfu. Od polskiego krajobrazu trzeba czasem odpocząć. A w kraju, który ochronę krajobrazu ma rozwiniętą na najwyższym poziomie można zrobić to bez najmniejszego problemu. Jeśli dorzuci się do tego masę przyrody w intensywnych, jesiennych kolorach, to czuć się można jak w krainie mlekiem i miodem płynącej. Żółte trawy, wszystkie odcienie zieleni, ciemne burzowe niebo, czasem ostre słońce i te magiczne, kolorowe zachody słońca. Gdybym tego nie zobaczyła na żywo, stawiałabym na photoshopa. To była jednak rzeczywistość, dla których rozważam poświęcenie kolejnego miliona złotych w przyszłym roku :)
































architektura (8) art (6) bieganie (2) Bułgaria (2) Chorwacja (1) Czechy (6) Dania (2) Deutschland (9) dolnośląskie (20) dziwy (2) Estonia (1) etno (2) event (9) film (5) Francja (7) góry (34) Grudziądz (16) Gruzja (6) Islandia (11) jesień (12) kajak (2) Karkonosze (5) koty (8) kuchnia (3) kujawsko-pomorskie (18) lato (8) Litwa (1) lubelskie (1) Łotwa (1) łódzkie (1) majówka (8) małopolskie (9) Maroko (14) mazowieckie (5) narty (10) okolice Poznania (5) party (2) PKP (2) podlaskie (12) pomorskie (7) Portugalia (14) Poznań (43) R. (20) rodzinka (6) Rosja (24) rower (17) rozkminki (9) Rumunia (3) samo życie (42) Słowenia (1) sport (10) szkolenia (1) Szwecja (1) śląskie (1) świętokrzyskie (6) Tatry (6) Toruń (3) UK (10) Ukraina (2) warmińsko-mazurskie (3) wielkopolskie (7) wiosna (8) Włochy (6) zachodniopomorskie (2) zamki (6) zima (16) zwierzaki (7)

Obserwatorzy