Nie znam się za bardzo na sztuce, zwłaszcza tej współczesnej. Przekonałem się o tym już drugi raz odwiedzając jedno z najlepszych muzeów sztuki współczesnej na świecie - Tate Modern. Jego zwiedzaniu sprzyjała zdecydowania niesympatyczna pogoda na zewnątrz. Na szczęście taka aura utrzymała się tylko jeden dzień podczas mojego pobytu w Londynie.
Pierwsze rozczarowanie doświadczyłam w Muzeum Guggenheima w Bilbao (północna Hiszpania), które chciałam zobaczyć od kiedy na zajęciach z muzealnictwa (studiowanie etnologii daje wiele wyzwań) zobaczyłam ten cudaczny budynek projektu Franka Gehry'ego. Spodziewałam się dużo super fajnych rzeczy w środku, a w rzeczywistości chodziłam po ogromnym budynku, w którym znalazłam kilka interesujących instalacji. Jednak oglądając większość eksponatów, nie widziałam co autor miał zamiar przedstawić. Cóż dałam się nabrać, tak jak pewnie i nie tylko ja, skoro obecnie "efektem bilbao" nazywa się rozwój regionu wynikający z lokalizacji spektakularnej inwestycji, która generuje wielkie zainteresowanie i daje niesamowitego kopa branży turystycznej.
Tate Modern ma też ciekawy budynek. Nie został on jednak wybudowany specjalnie na potrzeby przyciągania zwiedzających. Muzeum mieści się w starej elektrowni. Obiekt ten jest więc trochę grubociosany - wielka bryła z kominem. Zdecydowanie wyróżnia się w krajobrazie. O wiele większe wrażenie zrobiło na mnie jego wnętrze, świetnie zaadaptowane na potrzeby wystawiennicze. Posiada on 7 poziomów, przy czym z 5 pieter można podziwiać co dzieje się w ogromnej, posiadającej pochyłą podłogę hali turbin. Na jednym z pięter, znajdowała się ściana przedstawiająca chronologicznie nurt w sztuce współczesnej. Zdecydowanie pomocne dla takiego laika jak ja.
Duża część zebranych dział nie powalała mojego wykwintnego gustu ;) Wśród nich znalazło się jednak kilka perełek, które bardzo mi się podobały np. wystawa plakatów ciutek obśmiewającą III rzeszę czy obraz Barkleya L Hendricksa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz