Każdy kto leci Wizzairem do Gruzji ma okazję trafić do tego miasta. W Kutaisi najlepsze są podobno jego okolice (rezerwat Setaplia, monastyr Gelati), których nie widziałam :D Z oczywistej przyczyny skupię się na samym mieście. Przyzwyczajeni do zupełnie innej jakości przestrzeni miejskiej śmiało stwierdziliśmy, że panuje tam syf, kiła i mogiła. Ci co w podobne internetowe opisy uwierzyli, z lotniska załadowali się w marszrutkę do Tbilisi. I pewnie przez myśl im nie przyszło zostanie na noc w Kutaisi. My nie uwierzyliśmy i spędziliśmy w Kutaisi zbyt dużo czasu :]
W mieście jest sporo hoteli, gdzie za niecałe 100 zł spać można w królewskich warunkach (pokój dwójka). Jeśli dorzuci się do tego butelki wina otrzymane na lotnisku (gruziński rząd wie jak dbać o turystów!), wejście do hotelu udekorowane polskimi szalikami, po kieliszku czaczy na dobranoc, to na serio od samego początku wyjazdu można czuć się całkiem dobrze w Gruzji! :)
Klimacik powyższego zdjęcia oddaje część uroku pierwszej gruzińskiej miejscówki. Tak mi przykro, że nie mam foty łoża, w którym przyszło nam spać. Było prawdziwie królewskie! :)
Kutaisi za dnia jest tak samo wymarłe jak w nocy. Ludzi znaleźliśmy tylko na targowisku, w parku, dworcu busikowym i McSraku (obok dworca). Niebywałą zaletą mieściny jest możliwość podziwiania niezłego mixu architektonicznego. Stare zabytkowe, kamienice z ekstra detalami, a za chwile socjalistyczne klocki. Od lat świetności praktycznie wszystkich budynków upłynęło zbyt dużo czasu, więc idealnie współgrają ze śmieciami i wątpliwej urody zielenią publiczną.
Katedra Bagrati to jedyny zabytek w mieście warty zobaczenia. Góruje nad miastem, co ma pozytywny skutek - jest punktem widokowym. Po krótkim wdrapaniu się pod górkę, zobaczyliśmy to co najpiękniejsze ma to miasto - góry na horyzoncie! :)
Saakaszwili (były prezydent Gruzji) w ramach akcji decentralizacji władzy podjął dość odważną decyzję o przeniesieniu parlamentu z Tbilisi do Kutaisi. Skutkiem teo pomysłu jest powyższy bąbel - budynek gruzińskiego Parlamentu.
Na sam koniec tego mało optymistycznego wpisu sprzedam Wam, gdzie znajdziecie genialną piekarnię: ul. Newport Street 18, w bezpośrednim sąsiedztwie Hotelu Golden Fleece. Lepiej zapamiętajcie, bo nigdzie indziej tak pysznych (i tanich!) wypieków nie jedliśmy. Polecam :)
zawsze jak czytam o jakimś miejscu, w ktorym "nic nie ma", to aż mnie świerzbi żeby samemu sprawdzić i "na pewno znaleźć coś". to samo jeśli chodzi o batumi, ale nawet jak juz kupimy bilety na jesień to ze względu na urlop na pewno batumi odpuścimy.
OdpowiedzUsuńta brama z napisem MON PLAISIR mnie zniszczyła, 10/10. ze zdjęć, to bardzo przyjemne miasto, to kutaisi ;)
Zdjęcia niesamowite... cóż, nie pozostaje nic innego jako dodać Gruzję do listy miejsc godnych odwiedzenia i wytrwać w tym postanowieniu :)
OdpowiedzUsuńPowodzenia! :)
OdpowiedzUsuńPrzyjemne, przyjemne. Ale tylko na bardzo krótki czas :)
OdpowiedzUsuń