Nasz pierwszy dzień na Islandii. Powoli przyzwyczajamy się do czarnej ziemi, wypłowiałego koloru trawy, obecności wulkanów. Wszystko jest jeszcze dla nas zupełnie nowe. Jedziemy sobie ekstra drogą i chłoniemy ten piękny krajobraz ile się da.
W końcu na horyzoncie dostrzegamy turkusowe jeziorko Graenavatn, a po drugiej stronie drogi pierwsze kłęby dymu. Już wiadomo, że niebawem odbędziemy pierwsze spotkanie twarzą w twarz ze zjawiskami geotermalnymi.
Seltun to pole geotermalne, na którym spotkać można bulgocące kotły błotne o szarym zabarwieniu i solfatary - wyziewy pary wodnej, dwutlenku węgla i siarkowodoru. Ulokowane są na zboczu grzbietu, którego zasiarczona, żółto-brązowa ziemia świetnie kontrastuje z prawie czystym błękitnym niebem. Cechą charakterystyczną takich miejsc jest zapach. Specyficzny zapach zbutwiałych jaj :)
Dawno temu wydobywano tu siarkę (1722-1727). Dziś to jedna z pierwszych atrakcji, do których dostać się można z lotniska w Keflaviku. Żeby było ciekawie, to powstała w wyniku nieudanej próby budowy elektrowni geotermalnej!
Krótki spacer po drewnianej kładce można sobie wydłużyć w bardzo łatwy sposób. Wystarczy kontynuować spacer wydeptaną ścieżką i wdrapać się na niewielki szczycik. Widoki kolorowych pagórków potrafią cieszyć oczy :)
Tak bliskiego kontaktu z kociołkami nie polecam. Możliwe tylko dla naukowców. Chociaż nawet oni podczas pomiarów i pobierania próbek muszą uważnie stawiać swoje kroki.
Na do wiedzenia zajeżdżamy jeszcze nad jezioro Kleifarvatn, w którym żyją potwory (według jakiejś sagi). Osobiście bardziej mnie zaciekawił fakt, że w wyniku trzęsienia ziemi w 2000 r. na dnia jeziora utworzyły się szczeliny (leży w rowie tektonicznym) i lustro wody obniżyło się na tyle, że jezioro straciło 20% swojej powierzchni. Jeśli dostrzegasz auta na poniższej focie - to właśnie tam była kiedyś woda!
a my w okolicy tego jeziora znaleźlismy takie dzikie-dzikie gorące źródło, ale było tak zamulone i wyglądało tak zniechęcająco że zamoczyłam tylko ręce. ale satysfakcja ze znalezienia spora, czułam się jak poszukiwacz skarbów.
OdpowiedzUsuńzastanawia mnie: ile będziesz miała postów z islandii? ;d
Fajnie! Moje poszukiwania gorących źródeł kończyły się zawsze fiaskiem ;) A co do postów... zobaczę ile starczy motywacji :D
OdpowiedzUsuńJedyny zapach to zepsute jajca. Ulatnia się masa siarkowodoru :)
OdpowiedzUsuńtego się obawiałam :)
OdpowiedzUsuńTaka super pogoda, a tak mało ludzi? :o
OdpowiedzUsuńOne chyba chronią też od wiatru, bo na klifach w Irlandii też były wśród Azjatów modne. ;)
OdpowiedzUsuńAkurat tam było ich nie wielu. Za to atrakcje Złotego Kręgu były bardziej oblegane :)
OdpowiedzUsuń