13 lipca 2015

Islandia #2 - Lekcja geotermii z Seltun

Nasz pierwszy dzień na Islandii. Powoli przyzwyczajamy się do czarnej ziemi, wypłowiałego koloru trawy, obecności wulkanów. Wszystko jest jeszcze dla nas zupełnie nowe. Jedziemy sobie ekstra drogą i chłoniemy ten piękny krajobraz ile się da. 


W końcu na horyzoncie dostrzegamy turkusowe jeziorko Graenavatn, a po drugiej stronie drogi pierwsze kłęby dymu. Już wiadomo, że niebawem odbędziemy pierwsze spotkanie twarzą w twarz ze zjawiskami geotermalnymi.


Seltun to pole geotermalne, na którym spotkać można bulgocące kotły błotne o szarym zabarwieniu i solfatary - wyziewy pary wodnej, dwutlenku węgla i siarkowodoru. Ulokowane są na zboczu grzbietu, którego zasiarczona, żółto-brązowa ziemia świetnie kontrastuje z prawie czystym błękitnym niebem. Cechą charakterystyczną takich miejsc jest zapach. Specyficzny zapach zbutwiałych jaj :)






Dawno temu wydobywano tu siarkę (1722-1727). Dziś to jedna z pierwszych atrakcji, do których dostać się można z lotniska w Keflaviku. Żeby było ciekawie, to powstała w wyniku nieudanej próby budowy elektrowni geotermalnej!






Krótki spacer po drewnianej kładce można sobie wydłużyć w bardzo łatwy sposób. Wystarczy kontynuować spacer wydeptaną ścieżką i wdrapać się na niewielki szczycik. Widoki kolorowych pagórków potrafią cieszyć oczy :) 












Tak bliskiego kontaktu z kociołkami nie polecam. Możliwe tylko dla naukowców. Chociaż nawet oni podczas pomiarów i pobierania próbek muszą uważnie stawiać swoje kroki.




Na do wiedzenia zajeżdżamy jeszcze nad jezioro Kleifarvatn, w którym żyją potwory (według jakiejś sagi). Osobiście bardziej mnie zaciekawił fakt, że w wyniku trzęsienia ziemi w 2000 r. na dnia jeziora utworzyły się szczeliny (leży w rowie tektonicznym) i lustro wody obniżyło się na tyle, że jezioro straciło 20% swojej powierzchni. Jeśli dostrzegasz auta na poniższej focie - to właśnie tam była kiedyś woda!

7 komentarzy:

  1. a my w okolicy tego jeziora znaleźlismy takie dzikie-dzikie gorące źródło, ale było tak zamulone i wyglądało tak zniechęcająco że zamoczyłam tylko ręce. ale satysfakcja ze znalezienia spora, czułam się jak poszukiwacz skarbów.
    zastanawia mnie: ile będziesz miała postów z islandii? ;d

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie! Moje poszukiwania gorących źródeł kończyły się zawsze fiaskiem ;) A co do postów... zobaczę ile starczy motywacji :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Jedyny zapach to zepsute jajca. Ulatnia się masa siarkowodoru :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wanda Grudzień19 lipca 2015 22:18

    Taka super pogoda, a tak mało ludzi? :o

    OdpowiedzUsuń
  5. Wanda Grudzień19 lipca 2015 22:19

    One chyba chronią też od wiatru, bo na klifach w Irlandii też były wśród Azjatów modne. ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Akurat tam było ich nie wielu. Za to atrakcje Złotego Kręgu były bardziej oblegane :)

    OdpowiedzUsuń


architektura (8) art (6) bieganie (2) Bułgaria (2) Chorwacja (1) Czechy (6) Dania (2) Deutschland (9) dolnośląskie (20) dziwy (2) Estonia (1) etno (2) event (9) film (5) Francja (7) góry (34) Grudziądz (16) Gruzja (6) Islandia (11) jesień (12) kajak (2) Karkonosze (5) koty (8) kuchnia (3) kujawsko-pomorskie (18) lato (8) Litwa (1) lubelskie (1) Łotwa (1) łódzkie (1) majówka (8) małopolskie (9) Maroko (14) mazowieckie (5) narty (10) okolice Poznania (5) party (2) PKP (2) podlaskie (12) pomorskie (7) Portugalia (14) Poznań (43) R. (20) rodzinka (6) Rosja (24) rower (17) rozkminki (9) Rumunia (3) samo życie (42) Słowenia (1) sport (10) szkolenia (1) Szwecja (1) śląskie (1) świętokrzyskie (6) Tatry (6) Toruń (3) UK (10) Ukraina (2) warmińsko-mazurskie (3) wielkopolskie (7) wiosna (8) Włochy (6) zachodniopomorskie (2) zamki (6) zima (16) zwierzaki (7)

Obserwatorzy