4 kwietnia 2015

Kulinarny Berlin

Po kilku pobytach w Berlinie, zwiedzeniu najważniejszych zabytków, zapoznaniu się z komunikacją miejską mogę śmiało stwierdzić, że Berlin w jakimś stopniu już znam. Co więcej lubię go i przy każdej kolejnej wizycie zachwyca mnie czymś innym. Podczas tegorocznego zimowego tripa postanowiłam zapoznać się lepiej z berlińskimi knajpkami. Do tego stopnia, że po pierwszy raz przemieszczanie po mieście i planowanie atrakcji uzależniłam od lokalizacji miejsc, gdzie chcę zjeść. Informacji o berlińskich knajpach w necie jest masa. Przed wyjazdem robiłam kilka razy research i zawsze kończyłam głodna. Wiele ciekawych miejsc można znaleźć w przewodniku kulinarnym Uli, na oficjalnej stronie miasta, na Stil in Berlin czy Berlin Food Stories. My zahaczyliśmy o garstkę i byliśmy zachwyceni :))

1. Rosenthaler Straße 68, 10119 Berlin (Mitte) - tu jedliśmy!
2. Sonntagstraße 28, 10245 Berlin (Friedrichshain)

Gdy znaleźliśmy knajpę, to wcale nie zachęcała do wejścia. Godzina po otwarciu, ludzi zero, ciemny wystrój i już chciałam udać się w inne miejsce. Chwała pewnemu Niemcowi, który widząc jak studiujemy tablicę z menu na zewnątrz, zagadał i polecił miejsce. Jego zdaniem to najlepsza azjatycka knajpa w mieście. Specjalistka azjatyckich smaków ze mnie żadna. Jednak na temat Smoky Sat (nr. 9 na liście) mogę piać zachwyty. Tak cudnego połączenia kurczaka z masłem orzechowym jeszcze nigdy nie jadłam! Polecam. Dania są serwowane jako małe porcje za 3 euro lub duże za 8 euro.



RITTER SPORT BUNTE CHOCOWELT 
Französische Straße 24, 10117 Berlin (Mitte)

Do czekolady mnie nie trzeba zachęcać. Moje życie bez czekolady byłoby o wiele smutniejsze. Zjem w każdej postaci. Wizyta w Ritterze nie mogła odbyć się bez pewnych zakupów. Nie zdecydowałam się na własną kompozycjo-produkcję tabliczki czekolady i kupiłam kilka z dostępnych wersji. W nagrodę za to przetestowałam kawiarnię. Ciacha w kształcie kosteczki nie tylko wyglądają, ale i dają radę. Za to z czystym sumieniem odradzam napoju Schokoladen-Spezialitäten. Lepiej zrobić sobie prawdziwe kakao w domowym zaciszu!  








MUSTAFA'S GEMUSEKEBAP
Mehringdamm 32, 10961 Berlin (Kreuzberg)

Słynne miejsce, słynny kebab. Moim zdaniem jest dobry, ale nie na tyle by stać w godzinnej kolejce :) Swoją drogą ciekawa sprawa, że w takiej budzie pracuje w jednym momencie 3-4 chłopa i się jeszcze nie pozabijali. 









AUNT BUNNY
Oderstraße 7 (wejście od Jessnerstraße), 10247 Berlin (Friedrichshain)

Hostel mieliśmy niedaleko, więc wpadliśmy tu rano na pierwsze śniadanko. Miejsce od razu nam się spodobało. Do industrialnego wystroju nie trzeba zachęcać. Jednak to kawa i małe co nieco zrobiły swoje. Robcio był w tostowym niebie, a ja w muffinkowym raju. Dobrze, że mamy silną wolę. Czuję, że moglibyśmy tam przejeść dużo eurasów :)









Oberbaumstraße 8, 10997 Berlin (Kreuzberg)

Hasło berlińskiego tripu mogłoby brzmieć: dzień bez fast fooda, to dzień stracony. Kebab u Mustafy nie zachwycił. Za to Burgermeister stanął na wysokości zadania. Trochę ludzi, ale bez ekstra kolejek. Z każdym kęsem mruczeliśmy coraz bardziej. Burger był pyszny i sycący. Tak sycący, że całego nie dałam rady wciągnąć. W takich sytuacjach dobrze mieć męża :)  






TANTE EMMA
Köpenicker Str. 1, 10997 Berlin (Kreuzberg)

Po napchaniu się Burgermeister'em było pewne, że w takim stanie nie damy rady chodzić. Szybka decyzja i jeszcze szybsze znalezienie przyjemnego lokalu. Ciotka Emma mieści się za raz obok. W klimacie pchliego targu, za to z darmowym netem. Raczej dość popularne, chętnych na stoliki nie brakowało. Personel powolny, za to kawka i piwko pierwsza klasa. 



MELEK PASTENESI
Marienstraße 4, 10997 Berlin (Kreuzberg)

Jak się okazało tureckich piekarnio-cukierni jest trochę w Berlinie. Najsłynniejsza Melek Pastenasi mieści się przy Oranienstrasse 28. My trafiliśmy trochę błędnie do innej, położonej przecznicę dalej. Ale nie będziemy tego żałować, bo też się nieźle zasłodziliśmy. Polecamy baklawę i churrosy!





Eisenbahnstraße 42/43, 10997 Berlin (Kreuzberg)

Hala targowa często wykorzystywana na tematyczne festiwale z jedzonkiem. Trafiliśmy na Wurst&Beer. Dominował raczej Beer, dzięki czemu szybko wprowadziliśmy się w doskonały nastrój. Było dużo ludzi i bardzo przyjazna atmosfera. Tego typu rozrywki cieszą się chyba dużą popularnością u naszych zachodnich sąsiadów.











1 komentarz:


architektura (8) art (6) bieganie (2) Bułgaria (2) Chorwacja (1) Czechy (6) Dania (2) Deutschland (9) dolnośląskie (20) dziwy (2) Estonia (1) etno (2) event (9) film (5) Francja (7) góry (34) Grudziądz (16) Gruzja (6) Islandia (11) jesień (12) kajak (2) Karkonosze (5) koty (8) kuchnia (3) kujawsko-pomorskie (18) lato (8) Litwa (1) lubelskie (1) Łotwa (1) łódzkie (1) majówka (8) małopolskie (9) Maroko (14) mazowieckie (5) narty (10) okolice Poznania (5) party (2) PKP (2) podlaskie (12) pomorskie (7) Portugalia (14) Poznań (43) R. (20) rodzinka (6) Rosja (24) rower (17) rozkminki (9) Rumunia (3) samo życie (42) Słowenia (1) sport (10) szkolenia (1) Szwecja (1) śląskie (1) świętokrzyskie (6) Tatry (6) Toruń (3) UK (10) Ukraina (2) warmińsko-mazurskie (3) wielkopolskie (7) wiosna (8) Włochy (6) zachodniopomorskie (2) zamki (6) zima (16) zwierzaki (7)

Obserwatorzy