Do Szkocji jechaliśmy świętować 1. rocznicę ślubu. Po zdobyciu nowego nazwiska - Wrzos, naturalną sprawą stało się dla mnie zobaczenie wrzosów w ich naturalnym środowisku. Na poszukiwania rodaków wybraliśmy się na wycieczkę do Cairngorms, największego parku narodowego w Wielkiej Brytanii. Obejmuje on swoim zasięgiem pasmo Grampianów i słynie m.in. ze skalistych wrzosowisk. Atrakcji i różnych opcji wędrówek w tym regionie jest tysiące i mam wielką ochotę udać się tam na trekking w przyszłości.
Aby zobaczyć wrzosy w naturalnym środowisku, zdecydowaliśmy się na najszybszą opcję - szybki dojazd z lokalnej stolicy regionu - Aviemore do jeziora Loch Morlich i spacer przez sosnowe lasy z wrzosowym podszyciem. Wraz z wysokością drzew było coraz mniej, a wrzosowe podszycie zaczęło dominować, pokrywając spore połacie terenu (na wysokości ok. 600 m n.p.m.). Październik nie jest najlepszym miesiącem na podziwianie wrzosowisk (zdecydowanie lepszy jest przełom sierpnia/września), ale i tak udało nam się odnaleźć kwitnące wrzosy. Większe, nieosłonięte przez drzewa przestrzenie były już koloru buraczanego :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz