W tym roku listopad i grudzień spędzamy stacjonarnie. Ja dzielnie przebijam się przez wymagającą podyplomówkę z architektury krajobrazu, a Robcio wytrwale szkoli się na wielkiego programistę. Od stycznia ruszamy jednak z ciekawszym, podróżniczym życiem :) Zanim do tego dojdzie, mam czas na nadrabianie najróżniejszych zaległości. W ten oto sposób odgruzowuję kompa i po 3 miesiącach udało mi się obrobić zdjęcia z wrześniowego weekendu spędzonego w Karkonoszach.
Miało być brzydko, deszczowo, ale w górach nigdy nie ma sensu wierzyć prognozą pogody. Było zmiennie - jednego dnia słonecznie i ciutek pochmurnie, drugiego mgliście i dżdżyście. Nie ma co ukrywać - to tylko daje więcej uroku w obcowaniu z naturą. Do towarzystwa mieliśmy przyjaciół spod Wrocławia. Zamiast naginać kilometry po górach, była więc czysta rekreacja. W sobotę rano ruszyliśmy z Karpacza, nocowaliśmy w Domu Śląskim pod Śnieżką, a w niedzielę na spokojnie wracaliśmy na dół. Mialiśmy więc sporo czasu by cieszyć się górami.
Do góry ruszyliśmy żółtym szlakiem, wzdłuż doliny Łomniczki. Spora część trasy prowadzi przez las i jest łagodna, idealna na rozruch przed bardziej stromym podejściem zaczynającym się za schroniskiem nad Łomniczką.
Przy schronisku nad Łomniczką można się zdziwić, bo zadomowiła się tam całkiem spora grupka kociaków. Ich głównym zadaniem jest sępienie jedzenia od turystów. Robią to rewelacyjnie. Łaszenie się, miauczenie to ich główna broń.
Po wyjściu z lasu nastał etap widoków. Śnieżka na zmianę pojawiała się i chowała za chmurami.
W Domu Śląskim zrzuciliśmy niepotrzebne graty, a następnie zrobiliśmy dłuższy postój na piwko i frytki. Browar w górach zawsze smakuje lepiej. Ploty głoszą, że jest on dobrym izotonikiem ;)
Po zdobyciu Śnieżki ruszyliśmy na piwo. Tym razem czeskie piwo, produkowane na wysokości 1410 m n.p.m. Przechodzi się koło Domu Śląskiego i odbija lekko w lewo, w kierunku Czech. Pół h spaceru, częściowo drewnianymi kładkami przez torfowisko wysokie i jesteśmy w Lucni Bouda.
Lucni Bouda reklamuje się jako najwyżej położony hotel i browar w Europie. Obiekt ma alkoholową historię, bowiem kiedyś była tu winiarnia. Oprócz wypicia piwa o pięknej nazwie Parohac można tu skosztować lepszej atrakcji - łaźni piwnej! :) Dla zainteresowanych - 70 minutowa kąpiel dla 2 osób to koszt 1800 koron (ok. 270 zł).
Za co lubię Czechów? Za takie atrakcje jak to logo piwa :)
Zbieżność polskiego brzmienia nazwy z logiem przypadkowa?
W drodze powrotnej na stronę polską, do Domu Śląskiego, towarzyszył nam nowy widok. Śnieżka okazała się zaledwie małym pagórkiem :)
Wieczór w spędzony w kolejnym barze, a rano powrót. Był plan zdobywania Śnieżki o wschodzie słońca. Pogoda jednak spłatała figla. Wstać wcześnie i nie mieć pieknego widoku, to jednak nie dla nas. Może next time się uda! :)
Chyba wiem jakim szlakiem wybiore się następnym razem idąc na Śnieżkę ; )
OdpowiedzUsuńhehe według mnie jest on ciekawszy niż te prowadzące przez Strzechę Akademicką :)
Usuńmam marzenie: wejść na śnieżkę i zobaczyć z niej widok. pamiętam swój pierwszy i ostatni raz: mgła jak mleko, widocznośc może 10 metrów ;d moze za miesiąc nam sie uda! a Wasza trasa mi się podoba, czeskiej strony karkonoszy nie znam wcale.
OdpowiedzUsuńTeż miałam taki pierwszy raz na Śnieżce ;) ale każdy następny raz był już tylko lepszy. Życzę powodzenia za miesiąc! :)
UsuńAż czuć tę swieżość górskiego powietrza... Te kolory, lekka mgła... Tęsknie od razu za górami.
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia !