Termin wyjazdu w Tatry zaplanowany był od dłuższego czasu. Chciałam zobaczyć krokusy, a raczej całe polany nimi usłane w Tatrach Zachodnich. W związku z ciągnącą się zimą, w połowie marca wiedziałam, że malownicze widoczki, które oferuje google po wpisaniu "krokusy w Tatrach", na pewno nie będą realne. Poza tym trochę przerażała mnie wizja zimowych warunków na szlakach, a że chodzenie po górach bez zdobywania szczytów to dla mnie za mało, konieczne stało się zaopatrzenie w brakujący ekwipunek: porządne buty, raki i kijki. Wyposażona w niezbędny sprzęt, oczytana w informacje znajdujące się w internecie, po przestudiowaniu mapy pod kątem zagrożenia lawinowego padła decyzja, że będziemy penetrować Tatry Zachodnie. Ciągneło mnie tam również dlatego, że nigdy tam nie byłam i nie miałam zielonego pojęcia jak wygląda ta część Tatr.
W Tatrach spędziliśmy 4 dni. Codziennie robiliśmy ponad 10 km, dzielnie nosiłam swój plecak, dreptałam powolutku jak to podobno wskazane (co by się niepotrzebnie przegrzewać, a podczas postoju wychładzać) i nawet "kryzysów" nie było za dużo. Nogi z dupy nie wyszły, żyję i mam się dobrze, co potwierdza, że moje biegowe treningi liczące niewielkie ilości km dają całkiem niezłe rezultaty :)
Największą niespodzianką była pogoda, a raczej jej efekty na naszych twarzach. Mieliśmy jeden słoneczny dzień, za to jego efekty bolą mocno już drugi dzień. W związku, że nie ubrałam googli/okularów przeciwsłonecznych (to błąd, bo żarówa z nieba ostro odbija się od śniegu) przez jeden dzień wyglądałam jak świnka - cała czerwona i spuchnięta, a obecnie nadal jestem czerwona, trochę spuchnięta, a skóra w niektórych miejscach zaczyna się łuszczyć. Brak googli uratował mnie jednak przed wyglądam a la "zorro", jaki doświadcza obecnie Robercik :) Dostaliśmy dobrą nauczkę i pierwszą rzeczą, jaką spakuję, gdy będę wybierała się następnym razem w góry, będzie krem z filtrem. Bardzo wysokim filtrem.
Dzień 1.
Trasa: Dolina Białego (szlak żółty) - Ścieżka nad Reglami przez Czerwoną Przełęcz, Strążycką Polanę, Grzybowiecką Dolinę, Przysłop Miętusi i Dolinę Miętusia (szlak czarny) - Dolina Kościeliska (szlak zielony) - 14,8 km
Większość trasy prowadziła Ścieżką pod Reglami, na zmianę w górę i w dół. W większości przez las. Dała nieco w kość!
Większość trasy prowadziła Ścieżką pod Reglami, na zmianę w górę i w dół. W większości przez las. Dała nieco w kość!
Najciekawsza była końcówka - przechadzka Doliną Kościeliską, długim i głebokim wąwozem, aż do schroniska na Hali Ornak. Po drodzę mijaliśmy dwa przewężenia tzw. bramy - najpierw Bramę Kraszewskiego, a później Bramę Raptowicką.
Dzień 2.
Trasa: Hala Ornak - Suchy Wierch Ornaczański - Ornak - Polana Chochołowska - 10,7 km
Tego dnia poczułam naprawdę, co to znaczy mieć raki na nogach. Zdecydowanie przydały się do wdrapywania na grań z Suchym Wierchem Ornczańskim i Ornakiem. Świetna sprawa czuć się tak pewnie na dość stromym zboczu i jedyne na czym się skupiać to stawianie kolejnych kroków wyżej i wyżej. W pewnym momencie nawet zawsze torujący drogę Robcio musiał oddać mi prowadzenie :) Co prawda mglista pogoda uniemożliwiła dostrzeżenie czegokolwiek w większej odległości niż jakieś 10 metrów , ale nasz GPS jasno wskazywał, że udało nam się tego dnia zdobyć pierwsze tatrzańskie szczyty w zimowych warunkach. :)
Tego dnia poczułam naprawdę, co to znaczy mieć raki na nogach. Zdecydowanie przydały się do wdrapywania na grań z Suchym Wierchem Ornczańskim i Ornakiem. Świetna sprawa czuć się tak pewnie na dość stromym zboczu i jedyne na czym się skupiać to stawianie kolejnych kroków wyżej i wyżej. W pewnym momencie nawet zawsze torujący drogę Robcio musiał oddać mi prowadzenie :) Co prawda mglista pogoda uniemożliwiła dostrzeżenie czegokolwiek w większej odległości niż jakieś 10 metrów , ale nasz GPS jasno wskazywał, że udało nam się tego dnia zdobyć pierwsze tatrzańskie szczyty w zimowych warunkach. :)
Radość zdobywcy Ornaka - 1854 m n.p.m. :)
No, no, gratulacje! :)
OdpowiedzUsuńCo do zdjec, to myslalam najpierw, ze moje wkleilas ;)
No powiedz, czy nie podobne?
http://kasianarozdrozach.blogspot.ch/2013/01/z-gowa-w-chmurach.html
Ok, widze, ze nie wrzucilam tam tych "najpodobniejszych" zdjec, ale mimo wszystko ;)
Usuńhehe u Ciebie była trochę mniejsza mgła miejscami :) takie zachmurzenie zdecydowanie zniechęca mnie do robienia zdjęć :)
UsuńMasz racje, u mnie mgla przyszla dopiero na samym koncu, ale wtedy nie bylo prawie nic juz widac. Pozdrawiam!
Usuń