Dziś mój islandzki numer 1. Pewnie nie tylko i mój, a dużej części turystów. Co takiego boskiego kryje się pod nazwami Fjallsárlón i Jökulsárlón? Mamy więc jęzor lodowcowy, u którego czoła utworzyło się jezioro polodowcowe. Niby nic - czoło lodowca i woda pochodząca z jego roztopienia. Smaczku nadają bryły lodu odrywające się od lodowca i następnie dryfujące po tafli jeziora.
Jedziemy z zachodu na wschód, więc najpierw docieramy do Fjallsárlón. Jezioro jest kilka razy mniejsze powierzchniowo i można go uznać za zapowiedź większego i bardziej popularnego rodaka Jökulsárlóna. Fjallsárlón powitał nas deszczem. Niby taka mżaweczka, ale po kilkunastu minutach wiedzieliśmy, że ostatecznie będziemy mokrzy całkowicie. Z brzegu widać czoło lodowca, co jest oczywiście fajne. Bryły lodu są raczej niewielkie, białe i tylko miejscami mają bardziej niebieskawe zabarwienie. Niektóre posiadają czarne wstawki materiały skalnego. Jak na pierwsze spotkanie z tzw. glacjalną laguną (pseudonaukowy twór słowny) nie jest źle. Wręcz odwrotnie - jest dobrze! :)
Ekstra atrakcją są bryły z niebieskiego lodu. Żeby zobaczyć takie na serio blue, wybrać się trzeba na Jökulsárlón. Zanim jednak dojedzie się do najważniejszego ich zgrupowania, do parkingu w sąsiedztwie mostu i ujścia jeziora do morza, warto zatrzymać się na jednym z parkingów zlokalizowanych po północnej stronie drogi, przejść przez nasyp z czarnego materiału skalnego i w totalnej samotności nacieszyć się widokiem błękitnych bryłek lodu.
Jak powstaje niebieski lód? To ciekawe zjawisko zwane diagenzą. Lodowce powstają wyłącznie tam, gdzie więcej śniegu spada niż topnieje. Muszą istnieć warunki, gdzie masy śniegu będą się akumulować - jest to tzw. pole firnowe. Firn to taki twór, który powstaje ze śniegu w skutek osiadania i nadtapiania, ma formę grudek o średnicy do kilku milimetrów. Z firnu, za sprawą wody roztopowej, na zmianę zamarzającej i roztapiającej, oraz dzięki odpowiedniemu ciśnieniu tworzą się kryształy. Kryształy budują zbitą masę białego lodu firnowego, a następnie ten przekształca się w niebieski lód lodowcowy. Ile potrzeba śniegu na 1 mm warswy lodu? Zaledwie 15 m :)
Po spotkaniu sam na sam z bryłami lodu, następny postój robimy nad morzem. Jest tu kolejne magiczne miejsce. Takie, gdzie bryły lodu wypływają małym przesmykiem z Jökulsárlón, a następnie spychane są przez fale morskie na czarną plażę.
Na sam koniec już zupełnie mokrzy od wciąż zacinającego deszczu (wiecie jak ciężko wysuszyć aparat?) docieramy do najlepszego miejsca. Parking przy ujściu Jökulsárlón do morza. To tu zaobserwowaliśmy największe skupisko tych najfajniejszych, dużych bryłek lodu. Dla kasiastych jest opcja rejsu amfibią. Tym razem jednak odpuściliśmy takie rozrywki :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz