1 sierpnia 2015

Islandia #4 - Spotkanie z lodowcem

Dwa tygodnie na Islandii spokojnie pozwala nam zjeżdżać z głównej drogi wiodącej dookoła wyspy i zatrzymywać się, gdzie tylko oczy zapragną. Pierwsze bliskie spotkanie z lodowcem trafiło się właśnie w taki dość niespodziewany sposób. Pozbieraliśmy się z noclegu w Skogar, wsiedliśmy w auto i nawet nie zdążyliśmy rozłożyć mapy by sprawdzić, co nas czeka za chwilę. Na horyzoncie pojawił się jęzor lodowcowy pięknie spływający z Mýrdalsjökull. Chwilę później wypatrzyliśmy szutrową drogę (nr 221), wjechaliśmy i po kilku minutach okazało się, że ten jęzor nazywa się Solheimajökull. 



Auto zostawiamy na parkingu i po kilku minutach jesteśmy już prawie na nim. Po drodze mijamy grupę osób, które wykupiły wycieczkę na lodowiec z przewodnikiem. Jeśli śmiejecie się z ludzi wchodzących w klapkach, balerinkach na Kasprowy czy Giewont, to podobnego kalibru widok można mieć na Islandii. Ludzie w adidasach przyczepiają sobie raki koszykowe. I to pod opieką przewodnika! :)




Wody pochodzące z lodowca tworzą rzekę. Ilość materiału skalnego, jaki pozostawia po sobie lodowiec zadziwia. Czarne hałdy piachu to jego zasługa. Nie ma więc się co dziwić, że rzeka lodowcowa jest mętna i do przejrzystości jej bardzo daleko.




W bezpośrednim sąsiedztwie początków rzeki czarny jest po prostu lodowiec i odłączone od niego, ale jeszcze nie wytopione, bryły lodu.



Bez sprzętu (raki, czekan, uprząż) i doświadczenia górskiego nie radzę się zapuszczać na dalszą samodzielną wycieczkę po lodowcu. A już w ogóle nie polecam robić tego w adidasach, nawet na chwilę. Jeśli jednak macie buty trekkingowe, trochę oleju w głowie, to śmiało można wejść na brzeg lodowca :)








Najfajniesze z lodowca były szczeliny, przez które podziwiać można błękitny lód! Oczywiście trzeba uważać, gdzie się staje. Miejsca w pobliżu szczelin, gdzie nie należy wchodzić, znaczy się krzyżykami (fota poniżej). 







Lodowce to jedna z lepszych atrakcji Islandii. Nacieszyłam się nimi zdecydowanie zbyt mało. Na następnym razem na bank nie będziemy żałować miejsca w bagażu na sprzęt i zrobimy sobie mały trip po nim. Osobom mało-górsko-doświadczonym polecam udział w wycieczce. Za ok. 100 euro można spędzić 3h w rakach pod czujnym okiem przewodnika. Tylko zapomnijcie o adidasach!



Na koniec ogłoszenie parafialne. Za tydzień w Gnieźnie odbywa się Festiwal Podróżny POWSINOGA, gdzie w niedzielę o godz. 17.00 będę miała przyjemność opowiadać o Islandii. Serdecznie zapraszam! :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz


architektura (8) art (6) bieganie (2) Bułgaria (2) Chorwacja (1) Czechy (6) Dania (2) Deutschland (9) dolnośląskie (20) dziwy (2) Estonia (1) etno (2) event (9) film (5) Francja (7) góry (34) Grudziądz (16) Gruzja (6) Islandia (11) jesień (12) kajak (2) Karkonosze (5) koty (8) kuchnia (3) kujawsko-pomorskie (18) lato (8) Litwa (1) lubelskie (1) Łotwa (1) łódzkie (1) majówka (8) małopolskie (9) Maroko (14) mazowieckie (5) narty (10) okolice Poznania (5) party (2) PKP (2) podlaskie (12) pomorskie (7) Portugalia (14) Poznań (43) R. (20) rodzinka (6) Rosja (24) rower (17) rozkminki (9) Rumunia (3) samo życie (42) Słowenia (1) sport (10) szkolenia (1) Szwecja (1) śląskie (1) świętokrzyskie (6) Tatry (6) Toruń (3) UK (10) Ukraina (2) warmińsko-mazurskie (3) wielkopolskie (7) wiosna (8) Włochy (6) zachodniopomorskie (2) zamki (6) zima (16) zwierzaki (7)

Archiwum bloga

Obserwatorzy