21 grudnia 2009

Disco co się błysko!

Impreza otrzęsinowa Etnologów ;] zorganizowana na Rozbracie ;] były przebrania i było świetnie ;] kilka zdjęć dla upamiętnienia ;)











A tu nawet biorę udział w konkursie na wycinankę ludową ;]

10 grudnia 2009

Półmaraton Świętych Mikołajów ;]

Półmaraton Świętych Mikołajów odbył się dokładnie 6 grudnia w Toruniu. Robercik przebiegł sobie 21 km, a ja w tym czasie nie marnowałam czasu i poszłam na zakupy ;]

Z nr 1 startował znany Mikołaj z Torunia



Prawie ostatni nr miał Robercik ;]



Wspólna fotka przed startem



i banda Mikołajów wybiegła.



Robercik na finiszu



A w nagrodę Dzwonek ;]

8 grudnia 2009

17 listopada 2009

Góry Stołowe

Niedawno zostałam zaproszona na krótki wyjazd w góry i oczywiście nie mogłam sobie tego odmówić.

Ekipa: Zuzia, Amelia i JA ;]



Czas: weekend, 13-15.11.2009

Wyruszyłyśmy w piątek przed 7 rano. Przed 15 dotarłyśmy do Kudowy Zdrój, gdzie spędziłyśmy resztę dnia.
Cała sobota była przeznaczona na wędrówkę. Nasza trasa wyglądała następująco:
Kudowa Zdrój - Błędne Skały - Karłów - Szczeliniec ;]
Pogoda dopisała, było cieplutko i wszystkie warstwy, które planowałam mieć na sobie musiałam nosić w plecaku. Ale było warto, wspomnienia są niezapomniane. Przeciskałyśmy się z plecakami przez szczeliny na Błędnych Skałach, wchodziłyśmy "pod prąd" po stromych schodach na Szczeliniec, a na koniec upijałyśmy się w schronisku grzanym piwkiem.
Niedziela to dzień podróży powrotnej. Zeszłyśmy ze Szczelińca i powoli dreptałyśmy do Kudowy ciągle starając się złapać jakiegoś stopa. Udało się to tak szybko, że zdążyłyśmy na wcześniejszy pociąg do Poznania.

Błędne Skały





widoczek z Błędnych Skał



Szczeliniec







Ja na Szczelińcu



inne widoczki





23 października 2009

Rowerem po wschodzie - Ukraina

Na Ukarainie nie spędzilimy dużo czasu, zaledwie 2 dni. Jednak przeżycia, które nam dostarczyła podróż na rowerze do Lwowa przekonała mnie, żeby nigdy więcej się tam nie pchać tym środkiem lokomocji. ;]

To co się dzieje na drodze, jak biedny rowerzysta musi uważać, nie jest łatwe do ogarnięcia. A na co uważać?

Po pierwsze - kierowcy!
Wszędzie obecna jest pogarda dla rowerzysty wiążąca się z totalnym nie uważaniem na nich i często także spychaniem z drogi.
Pierwszy raz w życiu byłam zmuszona ratować się ucieczką na pobocze przed samochodem jadącym z przeciwka wprost na mnie. Co ciekawe ten wspaniały kierowca musiał wyprzedzać całą kolumna samochodów akurat wtedy, gdy my znajdowaliśmy się na drugim pasie. Jednak był tak miły i mrugnął nam światłam. Więc szybki skręt kierownicy i znalazłam się na wspaniałym ukraińskim poboczu drogi, gdzie z górki przy szybkości 30 km/h nie było łatwo ogarnąć roweru zapakowanego po brzegi bagażem.

Po drugie - drogi!
Jazdę ukraińskimi drogami krajowymi można porównać czasem do downhillu ;] Dziury, dziury, a czasami nie dziura, lecz brak połowy jezdni.

W połączeniu punktu 1, 2 oraz zjazdu z górki, nie jestem pewna jak było możliwe przeżycie 2 dni na ukraińskich drogach. ;]

Ale po kolej:

Granicę przekroczyliśmy w Rawie Ruskiej, gdzie nie powinni przepuszczać rowerzystów, ale przepuścili bez problemu. Co ciekawie ukraińskiego strażnika granicznego, który wyglądał lekko groźnie, spotkaliśmy następnego dnia w Lwowie. Sam nas zaczepił i był sympatyczny. Polecił odwiedzić tereny na północy zachodniej Ukrainy, koło granicy z Białorusią, na wschód od granicy z Polską. Są tam jeziorka, bagnisty krajobraz. Podobno ładnie.

Żółkiew - miasto założone przez hetmana Stanisława Żółkiewskiego, podobno Jan III Sobieski tam bywał.



Janów - po przejechaniu przez Jaworowski Park Narodowy zobaczyliśmy Staw Janowski we mgle ;]





A tak przywitał nas następny poranek,



po czym kąpiel wzięliśmy w strumyczku.



Lwów - poraz 3 w tym miejscu i po raz 3 mi się podobało ;]

Pod Operą



Pod pomnikiem Mickiewicza



W jakimś ogródku z piwkiem i kwasem chlebowym



Pod czarną kamienicą



Inne fotki z rynku:





Z Lwowa udaliśmy się pociągiem do Władimira Wolińskiego, gdzie jeszcze o 11 wieczorem postanowiliśmy przekroczyć granicę z Polską w Zosinie. Jednak okazało się to nie takie łatwe.
Ukarińcy nas przepuścili, a nawet paszportów nie sprawdzali zbyt sumiennie. Niestety Polacy nie za bardzo chcieli nas z powrotem ;P Ponieważ nie jest to przejście dla pieszych, o 1 w nocy bylimy zmuszeniu pakować nasze rowery do ukraińskiego busa, który przewiózł nas przez granicę.

30 września 2009

Rowerem po wschodzie - Lubelszczyzna

22-30.09.2009 - 9 dni, prawie 600 km na rowerze ;]
Trasa: Puławy - Kazimierz Dolny - Lublin - Szczebrzeszyn - Zamość - Krasnobród - Tomaszów Lubelski - Rawa Ruska - Żółkiew - Janów - Lwów - ciufcia - Władimir Woliński - Zosin - Krasnystaw - Lublin

Co tu dużo mówić czasem był ciężko.... ile razy schodziłam z roweru, bo górka mnie przeraziła nie ma co wspominać, ale im dalej byliśmy, tym coraz mniej takich sytuacji i coraz większa moc w moich nóżkach. Nawet traktor raz wyprzedziłam :D
Ból tyłka, zmęczenie, ale duża satysfakcja, że mimo wszystko dało się radę. Słońce paliło strasznie, deszcz pojawiał się wtedy, kiedy akurat nie jechalismy. Pogoda dopisała ;] A oto mój wiecznie uśmiechnięty towarzysz podróży - Robercik na tle Kazimierza ;P



Tak wyglądaliśmy na dworcu przed wyjazdem,



a tak gdy nas wyświęcono gdzieś po drodze ;]



Zazwyczaj spaliśmy sobie na takim oto ściernisku:



Puławy - nasze docelowe miejsce podróży z Poznania, po nieprzespanej nocy o 7 rano lądujemy na dworcu,udajemy się do zespołu pałacowo-parkowego Czartoryskich na śniadanko przy fontannie.





Kazimierz Dolny - trochę przereklamowany się wydaje, ładny, ale bez szału. Cyganki chcące wróżyć na siłę turystom tylko mnie zniechęciły do tego miejsca.




Lublin - miło zaskoczył, ładne stare miasto, porządna informacja turystyczna, duży plus za ścieżkę rowerową nad Zalew Zemborzycki, gdzie spodobał nam się wyciąg nart wodnych. Niestety nie udało się pojeździć.








Byłam też przez chwilę Lajkonikiem ;]


W okolicy Zalewu Zemborzyckiego




"W Szczebrzeszynie chrząszcz brzmi w trzcinie" - nie ma jak to pomnik chrząszcza ;]


Zamość - piekny rynek, robi wrażenie, igły na budynkach przeciw srakającym gołębią też ;P






Krasnobród - a w nim mały staw, który został tak zagospodarowany turystycznie, że jestem w szoku. Warto się zatrzymać i wykąpać ;]


A na koniec Bug i granica polsko-ukraińska ;] to gdzieś tam niedaleko rozwaliła się opona i powstała historia pt: "Aniusia nas ratuje" ;]




architektura (8) art (6) bieganie (2) Bułgaria (2) Chorwacja (1) Czechy (6) Dania (2) Deutschland (9) dolnośląskie (20) dziwy (2) Estonia (1) etno (2) event (9) film (5) Francja (7) góry (34) Grudziądz (16) Gruzja (6) Islandia (11) jesień (12) kajak (2) Karkonosze (5) koty (8) kuchnia (3) kujawsko-pomorskie (18) lato (8) Litwa (1) lubelskie (1) Łotwa (1) łódzkie (1) majówka (8) małopolskie (9) Maroko (14) mazowieckie (5) narty (10) okolice Poznania (5) party (2) PKP (2) podlaskie (12) pomorskie (7) Portugalia (14) Poznań (43) R. (20) rodzinka (6) Rosja (24) rower (17) rozkminki (9) Rumunia (3) samo życie (42) Słowenia (1) sport (10) szkolenia (1) Szwecja (1) śląskie (1) świętokrzyskie (6) Tatry (6) Toruń (3) UK (10) Ukraina (2) warmińsko-mazurskie (3) wielkopolskie (7) wiosna (8) Włochy (6) zachodniopomorskie (2) zamki (6) zima (16) zwierzaki (7)

Archiwum bloga

Obserwatorzy